Pierwszą część cyklu zakończyłem na – co mogę dziś z pełnym przekonaniem powiedzieć – jednym z ważniejszych momentów w moim życiu. W listopadzie 2016 r. dołączyłem do sekcji Warszawskiego Centrum Aikido. Pierwszy trening w Dojo Niecała na trwałe zapisał się w mojej pamięci. Nie tylko z uwagi na nowo poznane osoby (o relacjach też coś napiszę, ale innym razem), ale też ze względu na jego intensywność. Nie będę nawet ukrywać, że efekty słynnego „narciarza” odczuwałem przez kilka kolejnych dni, a pod-czas pierwszej po treningu jazdy miałem wrażenie, jakbym na koniu siedział pierwszy raz. Było to moment, kiedy zacząłem słuchać tego, co mówi ciało, a to nie ogranicza się wyłącznie do reagowania na sygnały umysłu.
O ciele jeszcze napiszę, o istocie „centrum” też. Tak, praca „centrum” w jeździectwie jest równie ważna, a może lepiej powiedzieć, że jest elementem kluczowym. Pierwotnym zamiarem było właśnie poświęcenie elementowi „fizycznemu” niniejszego tekstu. Obecna sytuacja, w jakiej wszyscy się jednak znaleźliśmy, przede wszystkim ograniczona aktywność fizyczna, do tej pory uprawiana – mniej lub bardziej – regularnie, sprawiła, że emocjonalna informacja zwrotna przekazywana z ciała do mózgu, może wzmacniać lęk, niepokój, poczucie nieszczęścia.
Kiedy jednak jesteśmy świadomi swojego ciała, łatwiej zauważamy to, czego najbardziej potrzeba nam, aby dobrze funkcjonować. Chęć powrotu na matę oraz treningów jeździeckich jest tak silna, że z pomocą przychodzi to, o czym niedawno Sensei Marcin pisał. Trening uważności.
Nie zamierzam jednak snuć wywodów naukowych, bo na temat „mindfulness”, tłumaczonego jako „uważność”, albo „uważna obecność”, napisano wiele i tyleż dostępne jest na wyciągnięcie ręki. Skupię się przede wszystkim na tym, co jest pomocne dla mnie i co rzeczywiście działa – zarówno na macie, jak i w jeździectwie. W tym drugim przypadku jednak – z uwagi na większe doświadczenie – działa lepiej. Wszystko jest oczywiście kwestią praktyki i regularności.
Uważność to nic innego, jak stan świadomości będący wynikiem intencjonalnego kierowania uwagi na doświadczenia odczuwalne w danej chwili, tu i teraz, wyciszając jednocześnie emocje, odsuwamy przeszłość i nie wybiegamy w przyszłość. Taki trening, a w zasadzie zestaw narzędzi, z których korzystać można w każdej chwili, przydatne są w szczególności dla osób, które ze stresem i negatywnymi emocjami nie zawsze są w stanie sobie poradzić.
Jednym z elementów kontroli ciała, a zarazem naszym największym kapitałem, jest oddech.
To na nim należy się skupić, choć nie zawsze jest to łatwe. Nie jest jednak niemożliwe. Trzeba podkreślić, że większość z nas oddycha nieprawidłowo i w moim przypadku rzeczywiście tak było, a często jeszcze jest.
Oddech opiera się przede wszystkim na mięśniu przepony, mięśniach brzucha i między-żebrowych. W sytuacjach zdenerwowania, stresu, brzuch napina się, przez co uniemożliwia lub mocno ogranicza pracę mięśni, które pozostawiają całą pracę oddechową mięśniom pomocniczym (szyi, ramion i górnych żeber), znacznie je przeciążając. Chcąc oddychać prawidłowo musimy niejako uwolnić nasz oddech, pozwolić sobie na odprężenie i podążenie za jego płynnością.
Kiedy zaczynałem przygodę z jeździectwem o oddychaniu instruktorzy zbyt wiele nie mówili. Często jednak słyszałem: „oddychaj!”. Nikt nie mówił jak, ani w jakim celu, znajdując się w określonej sytuacji. Problem ten zauważałem w szczególności przy przejściach z jednego chodu do drugiego, z kłusa do galopu i odwrotnie. Dochodził do tego stres, co – jak wspomniałem w części I – konie bez problemu wyczują i… zaczynają oddychać tak samo, jak jeździec. Dla obu stron tej niedoli nie jest to komfortowe, obie strony zaczynają się usztywniać. Było to uciążliwe w szczególności podczas treningów technicznych, ale w terenie niekiedy dawało o sobie znać.
Jazda w terenie nie jest prostym schematem – wsiadasz i jedziesz. Wiąże się to z odpowiedzialnością za siebie, za innych i za konia. Konie reagują inaczej. W sytuacji zagrożenia ich mózg działa szybciej niż mózg człowieka. Pierwsza podpowiedź – uciekaj. I tak się dzieje. Nieprawidłowy oddech, stres i nadmiar negatywnych emocji sprawia, że prawdopodobieństwo spotkania jeźdźca z siłą grawitacji, jeśli wiecie o czym mówię, jest wysokie. Uprzedzając jednak możliwe pytania, nie, nie padłem jeszcze ofiarą tej siły.
Na potwierdzenie różnic w funkcjonowaniu mózgu konia i człowieka, a co za tym idzie reakcji i istoty oddechu, wyobraźmy sobie najprostszą sytuację – idziesz ulicą i zauważasz osobę, której widok wywołuje u ciebie niepewność i poczucie niebezpieczeństwa. Twój umysł podpowiada jednak, że wszystko będzie dobrze, mamy przecież prawo, policję itp., nic się nie stanie. Twoje ciało jednak „ma inne zdanie” i wchodzi w stan alertu. Kiedy zagrożenie ma miejsce, organizm reaguje – „walcz lub uciekaj”. Lepiej ukrwione zostają mięśnie, serce i mózg, wzrasta tętno, źrenice rozszerzają się, przyspiesza oddech, wydziela się hormon stresu (kortyzol), natomiast ograniczony zostaje dopływ krwi do narządów trzewnych. Kiedy zagrożenie mija, organizm wraca do stanu pierwotnego. Cały proces trwa, natomiast u koni wygląda zupełnie inaczej.
Dostrzegając wagę problemu zacząłem pracować nad sobą stosunkowo wcześnie. Nieprawidłowe oddychanie sprawiało również, że mój środek ciężkości przenosił się na wysokość ramion, zamiast pozostać... w „centrum”. To oczywiście miało przełożenie na problemy z równowagą. „Powrót do centrum” stał się zatem moim priorytetem. Jedno z pierwszych ćwiczeń, jakie wykonuję przed każdą jazdą, nie jest zbyt skomplikowane. Wymaga jedynie chwili skupienia. Ich celem jest rozluźnienie ramion, stawów biodrowych i kolanowych.
Rozpoczynam od zamknięcia oczu i poczucia gruntu pod stopami. Następnie biorę głęboki oddech, licząc – zależnie od rytmu – w myślach do pięciu. Wstrzymuję oddech i następnie wydycham powietrze, licząc do siedmiu. Za każdym razem skupiam się na swoim „centrum” – środku ciężkości (seika-tenden). Prawidłowo wykonane pozwala na osiągnięcie uczucia stabilności, co można porównać do ukorzeniania. Na tym jednak nie kończę.
W czasie jazdy wciąż staram się te elementy niejako kontrolować, ale nie myśląc o tym. O wiele bardziej istotne jest czucie, aby ta pozytywna energia nie pozostała „nad” koniem, a przechodziła przez konia aż do ziemi (wrażenie, jakby było się wyższym). Taki jest (dla mnie) cel tego ćwiczenia.
Spośród innych ćwiczeń, które w moim przypadku są zazwyczaj skuteczne, wymienić mogę jeszcze kilka. Są one z powodzeniem stosowane nie tylko terapii traumy i zaburzeń lękowych, ale też i w świecie sportowym. Wszystkie koncentrują się na oddechu, wszystkie pozwalają się „wyśrodkować”.
1. Technika „Środka”.
Koncentrujemy się na swoim wnętrzu i skupiamy na oddechu. Oddychamy powoli przez nos. Zwracamy uwagę na zimne powietrze przepływające przez nozdrza aż do tylnej części gardła, a potem przez tchawicę aż do „centrum”. Powoli wydychamy ciepłe powietrze przez usta. Powtarzamy kilka razy, aż rozwiną się pozytywne odczucia.
2. „Bezpieczne miejsce”
Przekierowanie oddechu
Technika polega na przywołaniu pozytywnych emocji z wykorzystaniem dostępnych nam bagażu wyobrażeń i słów kluczowych, np.: uczucie spokoju, które kojarzymy z pobytem na wymarzonych wakacjach. W ten sposób możliwa jest zmiana stanu emocjonalnego i uregulowanie oddechu.
Na początku przywołujemy wyobrażenie związane z jakimś pozytywnym doświadczeniem z przeszłości, miejscem, w którym czuliśmy się dobrze i bezpiecznie. Zamykamy oczy i obserwujemy przywołane miejsce i wszystkie przyjemne detale, skupiając się na swoim ciele – od głowy, przez ramiona, klatkę piersiową, brzuch, aż do stóp, oddychając (można położyć dłoń na części klatki piersiowej lub brzucha w miejscu, w którym zaczyna się oddech) – po czym otwieramy oczy. Na całość powinniśmy przeznaczyć ok. 1 minuty. Negatywne emocje powinny odpuścić.
Technikę stosuję najczęściej przed wyjazdem w teren, gdzie – jak już wspomniałem – nadmiar myśli i emocji może zakłócić przyjemność z jazdy.
Sposobów ćwiczenia oddechu i skupienia uwagi na swoim ciele, jest mnóstwo. Każdy powinien znaleźć coś dla siebie. Najważniejsze jest jednak to, aby były one wykonane prawidłowo, w pełnym skupieniu. Czasochłonne nie są, warto więc poświęcić chwilę, aby cieszyć się życiem „tu i teraz”, nie tylko podczas treningów.
_____________________________________
© WARSZAWSKIE CENTRUM AIKIDO
Dokładamy wszelkich starań, by umieszczane w niniejszym Biuletynie WCA materiały nie naruszały praw autorskich, praw do wizerunku itp.
Jakiekolwiek możliwe pomyłki i naruszenia w tym zakresie nie wynikają z naszego celowego działania i są one niezamierzone.
...przez cały rok szkolny! ...do tego uczestnictwo w letnim zgrupowaniu za 1 PLN.